Do Gdyni, Sopotu i Gdańska Oliwy – wyjazd edukacyjny z języka kaszubskiego

Kolejny wyjazd. Tym razem uczniów języka kaszubskiego z klasy III i IV z opiekunami – Jolantą Jereczek i Grzegorzem Schramke. Pogoda, według prognozy, miała być dobra (w końcu!). I była. Przez cały dzień. Wybornie!

11 czerwca. Ranek. Wsiadamy do autokaru. Pierwszy przystanek – Skwer Kościuszki w Gdyni. Tu spotykamy się z naszym byłym dyrektorem p. Wojciechem Drzewińskim. Świetnie było się znów zobaczyć!

Wpierw po trapie wchodzimy na „Dar Pomorza”. Żaglowiec podoba się. Pomieszczenia pod pokładem, elegancka messa oficerska, strzeliste maszty, na które młodzi adepci szkoły morskiej musieli się wspinać na rozkołysanym falami mórz i oceanów statku – wszystko to pobudza wyobraźnię.

I kolejny trap. Tym razem na groźną, budzącą respekt, biorącą czynny udział w walkach II wojny światowej „Błyskawicę”. Przewodnik świetnie, z zapałem opowiada o historii niszczyciela, akcjach, w jakich jednostka brała udział, o działach i działkach, torpedach, minach, bombach głębinowych, o napędzie, sposobach komunikacji czy po prostu życiu na okręcie. Godzinka lekcyjna mija jak z bicza strzelił.

Żegnamy Gdynię i udajemy się do Sopotu. „Monciak” jak zwykle o tej porze dnia i roku pełen ludzi. Z latarni morskiej widok warty pokonania tych iluś tam stopni schodów. Skąpane słońcem molo, którym spacerujemy nieco później, wdzięczy się bielą.

Po spacerze krótki odpoczynek w cieniu. 9 złotych za małego loda okazuje się jednak zbyt wygórowaną ceną. A już rozbojem w biały dzień było żądanie 4 złotych za skorzystanie z toalety (w Gdyni były po 3 zł.). Lecz przecież pęcherz nie sługa…

Godzinny odpoczynek na plaży i chłodzenie nóg w Bałtyku szybko regenerują siły.

Po Sopocie Gdańsk Oliwa. Katedra, swoim ogromem, wspaniałymi organami, „niebem” za prezbiterium i innymi ciekawostkami wnętrza robi wrażenie. Obowiązkowe obejrzenie portretów książąt pomorskich i „Wieczny òdpòczink…” przy ich grobie.

Park Oliwski też nie zawodzi, a nowa palmiarnia jest miłym dodatkiem. Na „Pachołka” jednak już nie wchodzimy. Po całym, aktywnym dniu, perspektywa marszu na szczyt wzgórza i wieżę widokową okazuje się za mało nęcąca, tym bardziej, że czas już goni i trzeba by „wydłużać krok”. No, może innym razem.

Wyprawa do Trójmiasta udała nam się!

(GS)